poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 16

Zeszły wieczór i noc były przecudowne. Nie mogłam uwierzyć, że mój brat... Mój chłopak może być taki romantyczny. Nienawidziłam kiedy wydawał na mnie pieniądze, ale z drugiej strony prezent od niego był najlepszym jaki kiedykolwiek dostałam. Tej nocy się kochaliśmy. Drugi raz i było tak samo cudownie jak za pierwszym razem. Kocham sposób w jaki on mnie dotyka, w jaki się mną opiekuje, w jaki się martwi cały czas, czy wszystko jest w porządku. Kochałam go całą sobą i wreszcie wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku. 

Obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi. Nie, to raczej nie było pukanie. Ktoś nieustannie dobijał się do drzwi, nie dając mi możliwości na wyspanie się. Obróciłam się przodem do Justina, jednak chłopak jeszcze spał. Swoją drogą zawsze ciekawiło mnie, to jak on może nic nie słyszeć, kiedy śpi. 
- Justin - potrząsnęłam jego ciałem - Obudź się.
- Hm? - mruknął z nadal zamkniętymi oczami.
- Ktoś się dobija do drzwi, weź otwórz. Niechce mi się wstawać - powiedziałam i obróciłam się na drugi bok, starając się zasnąć. Szatyn wstał z westchnieniem z łóżka i oddalił się do przedpokoju. Postanowiłam się dowiedzieć, kto przyszedł o tej porze do naszego domu i dlaczego Justin mu nie powiedział, żeby spadał z tąd. Wstałam z łóżka i na palcach podeszłam do drzwi od sypialni, a następnie je uchyliłam. 
Chłopak stał i rozmawiał z osobą na korytarzu. Szeptali, więc nie mogłam dokładnie usłyszeć ich rozmowy. 
- Teraz kurwa! - ryknął nagle ktoś, tak głośno, że aż podskoczyłam, a następne co widziałam to Justina upadającego z głośnym hukiem na kafelki. 
Nie wierzyłam w to co się dzieje, nie wiedziałam co się dzieje. Ktoś przychodzi do naszego domu i nagle rzuca się na mojego faceta. Przyłożyłam dłoń do ust, żeby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Z moich oczu wypływały strumieniami łzy. Chciałam tam iść, wyrzucić tego człowieka, pomóc Justinowi, ale się bałam. Najzwyczajniej się bałam. 
Szatyn wstał z podłogi i wymierzył w twarz naszego "gościa" tak, że tamten zachwiał się, a z jego nosa poleciała krew. Wtedy się bałam? Teraz byłam w szoku. Brunet, który wcześniej zaatakował Justina obrócił się tak, że mogłam zobaczyć jego twarz. Tayler. To był kurwa Tayler. Najgorsza osoba na całym świecie. Największy chuj jakiego kiedykolwiek spotkałam. Sprawił, że życie naszej rodziny zmieniło się o 180stopni, a skutki tego widzę do dnia dzisiejszego. 
Wyszłam cała zapłakana z sypialni i pobiegłam w stronę Justina. Praktycznie rzuciłam się na jego szyję. Wtedy zauważyłam krew spływającą z rozciętego łuku brwiowego chłopaka. 
- Chanel idź stąd - warknął - Proszę cię, ja to załatwię - odsunął mnie od siebie. Odsunął mnie od siebie kiedy tak bardzo się bałam, potrzebowałam go teraz, a on postanowił dalej brnąć w jakąś chorą walkę z tym skurwysynem. 
- Nie - powiedziałam stanowczo - Wyjaśnij mi o co chodzi - zarządałam. 
- To nie twoja sprawa - odpowiedział chłodno i powrócił wzrokiem na bruneta. 
- Oj - zaczął Tayler z chorym uśmieszkiem - Ja ci wszystko wytłumaczę. 
- To mi powiedz, dlaczego przychodzisz do mojego domu i rzucasz się na Justina! - krzyknęłam rozpaczliwie. 
- Ja jej powiem. Zamknij się - przerwał Justin. 
- Twój brat zapłacił mi za zabicie Zacka Evans'a. A właściwie wisi mi niezłą sumkę, której nie ma i za to zapłaci swoim zdrowiem - wysyczał Tayler, przerzucjąc swoje spojrzenie ze mnie na szatyna - W sumie macie racje. Przyjdę popołudniu, to może się załapię na obiad - sarkastycznie powiedział - To do zobaczenia koledzy - rzucił i poprostu wyszedł. 
- Nie wierzę - szepnęłam patrząc się na chłopaka przez łzy. 
- Chanel - westchnął i chciał mnie objąć, jednak go odepchnęłam - Musiałem. 
- Nie - krzyknęłam - Wracasz do tego, znowu się zapomnisz i wciągniesz w to. Nie pozwolę ci na to - wrzasnęłam. 
- To był jeden raz kiedy się z nim spotkałem - spokojnie mówił, chcąc się usprawiedliwić. 
- Drugi już niedługo Justin - wyszeptałam - Zabiłeś człowieka, zabiłeś. Nie dokładnie ty, ale... - zawahałam się - Ale to było z twoich rąk. Wiem, wiem, że on był chorym sukinsynem, ale każdy ma prawo żyć i nie musi ginąć tylko dlatego, że masz z nim jakiś problem. - zakończyłam. 
- On ci wyrządził tyle krzywdy - zaczął - Nie mogłem pozwolić, żeby coś jeszcze ci się stało - podniósł głos. 
- Teraz przez ciebie może mi się dopiero coś stać. Skąd wiesz co ma w planach Tayler? - zapytałam, nie czekając na odpowiedź - Skąd wiesz czy mnie nie porwie, co wtedy zrobisz? On może nas zabić i wtedy nic nie zrobisz!
- Chanel przestań znowu dramatyzować - krzyknął wprawiając mnie w osłupienie - Robię co mogę, żeby twoja dupa była bezpieczna a ty mi wytykasz, że to złe? - wskazał na mnie palcem - Gówno wiesz, myślisz tak jak dziadkowie! Myślisz, że jestem chory psychicznie, kiedy jestem całkowicie zdrowy. Chciałabyś, żeby Zack nas znalazł i znowu chciał nas zabić? A może wolisz, żeby cię zgwałcił? W końcu lubisz dawać dupy! - powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy i w tym momencie, moja cierpliwość się skończyła. To było za dużo. Człowiek, którego kochałam, kocham twierdzi, że jestem dziwką. Człowiek, z którym chciałam spędzić resztę życia ma takie zdanie o mnie i nie ma problemu z powiedzeniem mi tego w twarz. 
- Nienawidzę cię! - wrzasnęłam zbliżając się do niego - Nie kocham cię ty sukinsynie! Jesteś nikim i zostaw mnie w spokoju, nigdy się już do mnie nie odzywaj. Usłyszeć to od ciebie było gorsze od tego, co chciał mi zrobić Zack - zakończyłam i z całej siły dałam mu w twarz, tak, że obrócił głowę w bok. Popatrzyłam na niego ostatni raz z pogardą i obrzydzeniem, po czym uciekłam do łazienki. 
Zamknęłam drzwi i osunęłam się na podłogę chowający twarz w dłoniach. Nienawidzę go całym sercem, ale... Ale go kocham. Wiem, że robił to pod wpływem emocji i wszystkiego, ale jednak to zrobił i to było najgorsze. Usłyszeć coś takiego nigdy nie boli tak bardzo, jak usłyszeć to od swojego chłopaka, osoby którą kochasz. Najgorsze było jednak to, że przecież jeszcze kilka godzin temu to on właśnie ze mną spał, a teraz uważa mnie za zwykłą szmatę. 
Nie mogłam się uspokoić, nowe łzy cisnęły się nieustannie do moich oczu. Powoli wstałam i popatrzyłam się w lustro, wyglądałam jak chodząca śmierć. Na całej czerwonej od płaczu twarzy widniał rozmazany tłusz do rzęs. 
- Nienawidzę cię! - wrzasnęłam patrząc sie w swoje odbicie, a następnie z całej siły uderzyłam pięścią w powierzchnie lustra, tak, że roztrzaskało się na miliony kawałków. Spojrzałam na swoje ręce, po których spływały strugi krwi. 
------------------------------------------------------------
Hej wam! Wiem zawaliłam. Rozdział jest tragiczny i krótki, jednak chciałam wam coś dodać, a czuję się strasznie. Okropnie boli mnie gardło i ogólnie wszystko mnie boli. Wybaczcie mi i mam nadzieję, ż chociaż trochę wam sie spodoba :) 
Do następnego @polishkidrauhll, kocham was <3 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ  + przepraszam was za wszystkie błędy, ale nie mam siły już sprawdzać :(

10 komentarzy:

  1. Jejku kochanie jak jesteś chora to nie musisz dodawać rozdziałów my zrozumiemy <3 Wszyscy wiemy jak to jest, nie przejmuj sie. Jest krotki, ale dzieje sie!
    Boje się, że Chanel sobie coś przez niego zrobi... Jak on mogl się tak zachować?! Nie pozwalam na to, a miało byc tam pięknie i co? Boziuu, bede sie i nich martwić haha <3
    Naprawde rozdział jak mówiłas krotki, ale cieszę sie, ze wogole napisałaś cos dla nas, pomimo tego jak sie czujesz ;*
    Więc wspaniały jak zawsze, nie śpiesz się z nn jak sie zle czujesz i wracaj nam do zdrówka, czekamy <3 ~ Justyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Troche takie poplontane, ale mam nadzieje, ze niedlugo sie wyjasni. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maaatko, ale bym mu przyjebała. No jak mnie ten Bieber wkurzył. Masakra jakaś. Chyba nie potrafi rozładowywać złości w inny sposób, niż na swojej siostrze, która jest niczego winna. Powinien nauczyć się kontrolować. To, co jej powiedział było okropne, po prostu okropne. Szczerze, nie dziwię się, że Chanel tak zareagowała. Szkoda mi jej, potrzebuje Justina, który najwyraźniej woli ją teraz ranić, niż wspierać. Ehh :/
    Rozdział świetny, weny <3 No i zdrówka przede wszystkim, sama męczę się z chorobą :D
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej :c duuużo zdrowia!
    Rozdział krótki, ale się dzieje.
    Jak bym przyłożyła Justinowi to by się nie pozbierał. Biedna Chanel.
    Jeszcze raz dużo zdrówka!
    Do napisania, Anonimek ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde , zakochałam się w twoim opowiadaniu. Zapraszam do mnie : nochybanienormalnienienormalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń