sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 17

Przyznam się, że liczyłam na to, miałam nadzieję, że poprostu zapuka do drzwi łazienki i zapyta się czy wszystko w porządku. Ale nie zrobił tego, bo chwilę później słyszałam głośny trzask drzwi wejściowych. Jeśli wtedy płakałam to teraz już ryczałam. Nieznosiłam, kiedy ktoś mnie ignorował, nie widział moich uczuć, krzyczał na mnie bez powodu. On to zrobił. Potraktował mnie jak szmatę i ją nazwał. Nie interesował się nawet tym, czy przypadkiem się nie zabiłam w łazience. Poprostu wyszedł, bo dla niego było tak najlepiej. 
Nierozumniem jak mogłam zakochać się w tak egoistycznym dupku. Nie wyjechaliśmy dlatego, że to było najlepsze dla mnie, zrobił to dlatego, bo to było najlepsze dla niego. 
- Nienawidzę cię sukinsynie - wyszeptałam sama do siebie siedząc skulona na podłodze. 
Wstałam z zimnych kafelek i obmyłam twarz zimną wodą. Nie mogłam siedzieć w tym domu i czekać na niego? Najprawdopodobniej to właśnie bym robiła w wolnym czasie. 
Nałożyłam na twarz lekki makijaż i wyszłam z łazienki do garderoby. Wybrałam jakieś przypadkowe ciuchy, a następnie założyłam je na siebie. Rozczesałam włosy, włożyłam trampki i wyszłam z domu. 
Dziwnie się czułam kiedy kobieta siedząca w portierni wlepiała we mnie oczy przez całą drogę do wyjścia z budynku. Czyżby Justin odwalił jakąś scenę i tutaj? 

Szlam brzegiem morza patrząc się w dół, na moje stopy. Ciepła woda co chwilę przykrywała mi nogi, a słońce przygrzewało na moje plecy. Potrzebowałam chyba się oderwać i poprostu przejść, sama. Tak jak teraz. Naokoło mnie słychać było wesołych plażowiczów. Podniosłam głowę i obróciłam się w ich stronę. Dzieci bawiły się piłkami i robiły psikusy rodzicą, którzy mieli ich kąpletnie gdzieś i chcieli cieszyć się pogodą. 
Nagle poczułam jak coś odbija się od czubka mojej głowy, a następnie chłopaka biegnącego w moją stronę. 
- Przepraszam cię bardzo - powiedział zdyszany - Graliśmy w siatkówkę i tak wyszło. 
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Może chcesz do nas dołączyć? To znaczy posiedzieć z nami, bo na dziś chyba koniec siatkówki - zaproponował. Zmierzyłam go wzrokiem. Chłopak wyglądał na naprawdę przyjaznego i miał szczere chęci. A co powie Justin na to? Chwila, jego tu nie ma i nie będzie. 
- Jasne. - odpowiedziałam zadowolona i ruszyłam w stronę jego znajomych. 
- Cześć - wszyscy równo zawołali na moje przyjście. 
- Hej, jestem Chanel. 
- To jest Will - jakaś blondynka wskazała na chłopaka, który mnie tu przyprowadził - Ja jestem Veronica, a to Noel i Gina. 
- Jedyny chłopak w gronie co? - odezwałam się do Will'a.
- Mi to nie przeszkadza - odpowiedział z wielkim uśmiechem - Pujdę kupić nam coś do picia. - dokończył zdanie i odszedł w stronę sklepu. 
- Więc - zaczęła Veronica i pociągnęła mnie, abym usiadła na kocu z nią i dziewczynami - Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałam. Przyjechałaś na wakacje? 
- Przeprowadziłam się tutaj w tym tygodniu. 
- Czyli zostajesz na stałe. To super - ucieszyła się - Gdzie mieszkasz? 
- W tamtym budynku - wskazałam na wieżowiec za nami. Dziewczyny na tą informacje otworzyły buzię jakby nie dowierzały. 
- Twoi starzy muszą być dziani - do rozmowy dołączyła się Noel.
- Właściwie to mieszkam z chłopakiem - sporstowałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. 
- Ale ci zazdroszczę - pisnęła Gina - My mieszkamy kilka ulic dalej, musisz nam przedstawić twojego chłopaka. Dlaczego go tutaj z tobą nie ma? 
- My... - zaczęłam - Trochę się pokłóciliśmy. 
- Nie przejmuj się - Veronica szturchnęła mnie w ramię - To taka rasa, przeprosi. Will też zawsze przeprasza. 

Tak spędziłam prawie cały dzień. Dziewczyny są naprawdę świetne. Dowiedziałyśmy się wielu rzeczy o sobie jak i o Will'u, który jest z Veronicą już 2 lata i jak twierdzą na zawsze. Postanowiliśmy, że bedziemy się częściej spotykać i, że wyjedziemy gdzieś razem na kilka dni. Przez całe godziny, kiedy z nimi byłam zapomniałam o Justinie. Dopiero zachodzące słońce przypomniało mi o tym, że niedługo czas na powrót do domu. 
- Muszę się zbierać - zakomunikowałam podnosząc się. 
- Odprowadzimy cię - powiedzieli wszyscy zgodnie - Przecież mieszkamy trochę dalej, a to ta sama droga. Poczekałam chwilę jak zabiorą swoje rzeczy i ruszyliśmy razem do wyjścia z plaży.  

- Dziękuje wam za ten dzień, nie myślałam, że spotkam tu kogoś fajnego do spędzania czasu - zaśmiałam się przytulając ich na pożegnanie. 
- My też się strasznie cieszymy! - pisnęła uradowana Noel, kiedy przerwał jej pisk opon auta zatrzymującego się obok nas. Drzwi od Ferrari się otworzyły, a z pojazdu wyszedł Justin. Moje oczy wyglądały teraz jak spodki. Wszyscy się popatrzyli na mnie z zainteresowaniem. 

                                              ************
Cały dzień siedziałem w barze. Od rana do wieczora. Chciałem się oderwać i zabawić, jednak nie było mi dane. Cały dzień myślałem o Chanel, która najprawdopodobniej siedzi w domu i płacze przeze mnie. Znowu przeze mnie. Jestem chorym egoistą. Niewiem jak mogłem być tak głupim, żeby znowu wziąść. Znowu sie naćpać. Przecież obiecałem sobie, że nigdy tego nie zrobię, dla niej. Złamałem obietnicę i złamałem jej serce. Co jeśli kiedy mówiła, że mnie nie kocha to powiedziała prawdę? Co jeśli mi nie wybaczy? Ja na jej miejscu bym mi nigdy nie wybaczył. Jak można być takim okropnym dla swojej ukochanej. Byłem jedynym mężczyzną, z którym kiedykolwiek spała, a ja miałem czelność nazwać ją w taki sposób. 
- Jeszcze raz to samo - zwróciłem się do barmana i podałem mu pieniądze. 
- Nie uważa pan, że to za dużo? - zapytał. 
- Nie interesuj się dopóki ci płacę. - odwarknąłem i wziąłem do ręki już pełną szklankę. 
Jestem chujem. Tyle mogę o sobie powiedzieć. Muszę do niej jechać i ją przeprosić. Muszę przeprosić moją księżniczkę. Zabrałem z lady portfel i ruszyłem ku wyjściu. 
Chwiejnym krokiem wyszłem na parking i wsiadłem do mojego samochodu. Tak właśnie miałem już nareszcie samochód. Byłem strasznie upity i niepowinienem prowadzić, jednak czy to teraz ważne? Jestem świetnym kierowcą i dojadę do domu, który jest zresztą zaraz niedaleko. 
Wyjechałem na drogę i ruszyłem w stronę domu tak, aby nie spowodować wypadku. Kiedy miałem wjechać na parking przy naszym domu doszedł do mnie zaraźliwy dziewczęcy śmiech. Odwróciłem się w tamtą stronę i dostrzegłem moją Chanel śmiejącą się z jakimiś dziewczynami i przytulającą jakiegoś blondyna u jej boku. Zagotowało się we mnie. Zatrzymałem gwałtownie samochód i wyszłem z niego. 
- Co to ma znaczyć do cholery? - zapytałem ze wściekłością szatynki, zwracając na siebię uwagę jej znajomych i innych przechodniów. 
- Nic - odpowiedziała niewzruszona - Właśnie szlam do domu. 
- Oh no tak - zaśmiałem się histerycznie i uderzyłem otwartą ręką w czoło - Twój nowy kolega do łóżka. Mogłaś mnie uprzedzić, wróciłbym wcześniej. 
- Justin nie tutaj. Wiesz, że to nieprawda - szepnęła speszona dziewczyna. 
- Ależ kochanie, skoro taka jest prawda to czemu inni nie mogą wiedzieć, w końcu wtedy więcej zarobisz. Potraktuje to jako reklamę - odpowiedziałem z uśmiechem. 
- Wiesz, że to nie prawda. Jesteś pijany. Chodź do domu - zbliżyła się do mnie, lecz ją odepchnąłem.
- Idź z kolegą obok, to z nim miałaś iść, dajesz Chanel. - znów się zaśmiałem i wtedy poczułem pięść na moim policzku. Otworzyłem oczy, a przede mną stał ten chłopak. On mnie uderzył. Jakim prawem się kurwa miesza w moje sprawy. 
- Ooo nie - szepnąłem - Tak się bawić nie będziemy. 
Już miałem się zamachnąć, kiedy Chanel szarpnęła za mój łokieć i wciągnęła mnie do budynku. Zabrała klucze i dalej mnie trzymając pojechaliśmy na górę, po czym weszliśmy do domu. 
- Co jest? Za mało chciał ci dać - parsknąłem śmiechem opierając się o blat kuchenny. 
- Niechciałam, żebyś mu przyłożył - szepnęła dziewczyna stojąc na drugim końcu pokoju. 
- Oo no tak. Martwisz się o niego. To zrozumiałe. Zrobił ci już dobrze? Jak się pieprzyliście to dobrze ci było? - zapytałem z ironią. 
- Co się z tobą stało? - zapytała Chan pozwalając pojedynczej łzie wypłynąć - Mówiłeś, że mnie kochasz. Byłeś całkiem inny. Ale - zawiesiła się jakby rozmyślając czy powinna to powiedzieć - Wiesz co Justin? To koniec. Nie będziesz mnie tak traktował. Myślałam, że jesteś inny. Zakochałam się w tobie. Zakochałam się w moim bracie, chciałam z tobą spędzić życie. Myślałam, że jesteś tym jedynym, ale się pomyliłam. - mówiła cicho pociągając nosem. Moje serce się łamało, to tak jakby alkohol, który w siebie wlałem nagle przestał działać, a jej słowa trafiały do mnie jedno, za drugim.
- Ja się poddaje. Nie chcę walczyć o twoją miłość do mnie. Niechcę takich akcji codziennie. Nie kocham cię już, odchodzę - powiedziała, zabrała ze stolika telefon i trochę pieniędzy i biegiem wyszła z domu. Ostatnie co widziałem to był jej płacz, płakała. Zostawiła mnie, poprostu mnie zostawiła. 
---------------------------------------------
Hej, odrazu mówię, że niesprawdzony. Nie miałam czasu, przepraszam :( 
Tak, więc jest nowy i tak się rozwinęła sytuacja.... 
Czekam na wasze opinię i do następnego, @polishkidrauhll 
Kocham was, 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

12 komentarzy:

  1. Oooo nareszcie nowy <3 Ale nie tak to se wyobrażałam! Czemu on taki jest? Strasznie ją zranił, w poprzednim wiedziałam, ze bedą pokłóceni, ale że on coś jeszcze odwali to się nie spodziewałam.... Ona z nim zerwała... Zostawiła go. Tylko on zachował się jak chuj, boje się, że ona coś sobie zrobi, albo on bo ... To Justin. Cóż czekam na nn, świetny jak zawsze kochanie i mam nadzieje, że już wyzdrowiałaś ;* ~ Justyna

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial :) jejku nie moge sie doczekac nastepnego zeby zobaczyc co bedzie dalej! <3 zycze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow to sie dzieje, rozdział super :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Popraw błędy ortograficzne, reszta jest ok. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin ty chuju! Bardzo dobrze ze Chanel go zostawiła, mam nadzieję zr on wszystko przemysli i będzie błagał o wybaczenie..
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O M G !
    Justim! Jak możesz!
    Dobrze, że Chanel go zostawiła. Może go to czegoś nauczy.
    Mam tylko nadzieję, że nic sobie nie zrobi. Chanel. Justin też.
    I oby przyjaciele Chan nie uwierzyli w te wymysły Justina.
    Mam nadzieję, że jesteś już zdrowa.
    Dużo weny.
    Do napisania, Anonimek ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezusie. Zostawiła go. Tak na serio zostawiła. Chociaż Justin stal się idiotą,i tak strasznie mi go szkoda. Ale może teraz przemysłu sobie wszystko i będzie lepszy dla Chanel. Oni są razem idealni. Nie mogą się tak kłócić. Po prostu nie mogą.
    Wspaniały, weny <3
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń