wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 10

DOSTAŁAM NA ASKU KILKA PYTAŃ WIĘC WYJAŚNIĘ TO TU: NIE, TO NIE BĘDZIE OPOWIADANIE O GANGACH TYPU "DANGER" WPLOTŁAM PODOBNY MOTYW W FABUŁĘ, ALE NIE MAM ZAMIARU ZMIENIAĆ CHARAKTERÓW POSTACI I WSZYSTKIEGO TO JEST TYLKO SYTUACJA DRUGOPLANOWA. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------


Nie mogłem usnąć. Leżałem na plecach i wpatrywałem się w sufit, a w mój bok wtulona była drobna sylwetka mojej dziewczyny? Tak, jestem tego w stu procentach pewien. Moje myśli zadręczał nadchodzący dzień. Tayler najprawdopodobniej był już w połowie drogi do Kalifonii, więc nie było szans na odwołanie tego. Bałem się konfrontacji z przeszłością. W końcu zostawiłem niektóre rzeczy po to by zacząć nowe, ale widocznie prawda jest taka, że zawsze wracasz na swoje graty. Nigdy bym się do tego nie posunął jeśli by chodziło o mnie, ale kiedy mówimy o moim małym świecie, który trzymam w ramionach w tej chwili to już inna sprawa. O wiele ważniejsza. 
Przesunąłem rękę z pod mojej głowy na rękę Chanel. Zacząłem ją delikatnie głaskać, tak aby się nie obudziła. Światło księżyca oświetlało jej spokojną twarz. 
- Upewnię się, że wszystko będzie w porządku - szepnęłem skupiając uwagę na niej - Nigdy nikt cię wiecej nie tknie, bo od dzisiaj jesteś tylko moja i cię nikomu nie oddam. - dodałem i zamknąłem oczy starając się zasnąć. 

                                                   **********
Podniosłam się u ściągnęłam kołdrę z mojego ciała. Łóżko było puste, na miejscu Justina został tylko odcisk jego ciała. Powinnam iść do szkoły. Dlaczego mnie nie obudził. Spięłam włosy w kucyka, aby w miarę przyzwoicie wyglądać i zeszłam na dół. W chwili kiedy zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka drzwi wejściowe się otworzyły ukazując w nich jego sylwetkę. 
- Hej - zawołał wchodząc w głąb domu.
- Hej, co tak wcześnie robiłeś na zewnątrz? Nie powinnam iść do szkoły? - zadałam pytania. Chłopak podszedł do mnie objął mnie i złożył pocałunek na moim czole. 
- Byłem załatwić coś w pracy, nie bój się, nie zmedlałem na środku ulicy i nie, nie musisz jeszcze iść. Napiszę ci zwolnienie, chcę z tobą spędzić dzisiaj dzień. - powiedział i popatrzył się mi prosto w oczy. 
- Kocham cię - szepnęłam wtulając się w jego tors. 
- Wiem, też cię kocham. - odpowiedział obejmując mnie mocniej. 
- Musisz mi pomóc wybrać auto - zmienił temat odchodząc ode mnie i nalewając sobie soku do szklanki - Co ty na to? - zapytał opierając się o blat i upijając łyk. 
- Tak, jasne, ale wiesz jestem dziewczyną. Nie znam się na tym. 
- To nieważne, teraz wszystko mamy wspólne, więc ty też wybierasz. Leć się ubrać, będe czekał. 

- Naprawdę nie masz co robić z pieniędzmi, tylko wydawać ich aż tyle na samochód? - zapytałam zirytowana sumą jaka właśnie zniknęła z jego konta. 
- Nie. Samochód był teraz moim pragnieniem pierwszej potrzeby. Zresztą powiedziałaś, że ci się podoba, więc w czym problem kochanie? - zapytał głupkowato się uśmiechając. 
- W tym, że kiedy mówiłam, że podoba mi się Ferrari nie miałam na myśli, żebyś je kupił bez przemyślenia tego - fuknęłam. 
- Nie dramatyzuj tylko wsiadaj - oznajmił, po czym otworzył mi drzwi do jego nowej zabawki. 
- Skąd miałeś na to pieniądze? - zapytałam opierając się o zagłówek. 
- Z banku - niewzruszony odpowiedział i włożył kluczyki do stacyjki. 
- A tak naprawdę? 
- A tak naprawdę to ze spadku po rodzicach i pracy, nie martw się. Nie okradłem banku.
Postanowiłam zakończyć temat. Ostatnio był strasznie nerwowy i nie chciałam kolejnego wybuchu. 
- Chciałbym kupić nam nowy dom. - przerwał nagle ciszę stanowczym głosem.
- Oszalałeś?! Weźmiesz kredyt i co? - zaprotestowałam.
- Mam na to pieniądze nie musisz się martwić. Z tym mam za dużo wspomnień. Chciałbym mieć coś tylko moje i twoje - obrócił się w moją stronę - No nie licząc auta. 
- Niewiem czy to.. 
- To jest świetny pomysł. - przerwał mi -  Pogadamy o tym jutro. 
- A nie możemy dzisiaj wieczorem? Przecież moglibyśmy wstępnie coś uzgodnić.
- Wychodzę wieczorem, niewiem o której wrócę. 
- Gdzie wychodzisz? - zaalarmowana zapytałam.
- Nie twoja sprawa - chłodno rzucił i skupił się na drodze, a ja znowu poczułam, że coś jest nie tak, a smutek ponownie oblał moje ciało, kiedy mnie od siebie odsuwał. 

Po cichej końcówce podróży wreszcie dotarliśmy do domu. Dawno nie oglądałam telewizji, więc rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor, na którym właśnie leciały wiadomości. Prezenter rozmawiał ze starszym policjantem.

" Mamy dużo nowych wiadomości w tej sprawie. Pewne jest to, że nie był to wypadek. Ktoś zaplanował całe wydarzenie, widocznie znając plan dnia poszkodowanych. Mamy podejrzenia, że była to próba zabójstwa, jednak nie mamy nikogo podejrzanego o takie coś " policjant akurat przemawiał, a na jego słowa mnie zamurowało. Justin, który siedział przy stole również podniósł głowę, żeby posłuchać. Jego mina gwałtownie ze spokojnej, kiedy obrabiał zdjęcia na laptopie zmieniła się na taką, jakby miał ochotę zmieść ten dom z powierzchni ziemi. Wstał z krzesła, zabrał telefon z stołu i jak oparzony wyszedł z domu. Usłyszałam tylko huk zamykanych drzwi. Czułam się źle. Kąpletnie olana przez niego. Odkąd wyszedł ze szpitala zrobił się dziwny. Zaczął mnie ognorować i cały czas o czymś myśleć. Niechcialam się go pytać, no to oczywiste, że zaraz by wpadł w furię, albo powiedział, że to nieważne. 
Niechciałam reszty dnia spędzić sama, miałam go spędzić z Justinem, ale ona ma jakieś chore sprawy do załatwiania, więc zrobiłam coś o czym nigdy nie śniłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer, pod który jeszcze nigdy nie dzwoniłam. Bez zastanowienia nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. 
- Chanel? - zdziwiony głos zapytał po drugiej stronie. 
- Przemyślałam to i jednak potrzebuje coś od ciebie. - zawiesiłam się -  Mógłbyś przyjść do mnie pogadać i wogóle spędzić razem czas? - zapytałam.
- Tak, jasne, że bym mógł, ale jesteś tego pewna? - upewnił się zdziwiony, najprawdopodobniej tym, że wogóle dzwoniłam. 
- Tak, czekam na ciebie Chris. - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. 

                                            *******
Kiedy usłyszałem wiadomości coś się we mnie zagotowało. Ocknąłem się co jest grane w jednej sekundzie i wyszłem z domu, po czym odrazu wyciągnęłem komórkę. 
- Gdzie jesteś? - zapytałem bez przywitania. 
- Właściwie, to podróż mi szybciej minęła i.. A w sumie to już cię widzę. - i się rozłączył. Jednak dwie sekundy potem zatrzymało się koło mnie czarne Porshe. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i usiadłem na miejscu. 
- Jay. Nic się nie zmieniłeś - zaczął Tayler. 
- Ty też niezbyt, poza tym, że ciągle palisz jednego za drugim, ale z tego nigdy już nie wyrośniesz. 
- Ta - westchnął - Racja. To o czym chciałeś pomówić? 
- Jedź na obrzeża, w domu jest moja siostra. Niechcę, żeby wiedziała, że się z tobą spotkałem. - odpowiedziałem i ruszyliśmy z piskiem opon. 

- Tak więc - zacząłem kiedy siadałem na kanapę i syknąłem z nagłego bólu w mojej klatce. 
- Co jest stary? - zapytał zdezorientowany.
- Nic, a właściwie to wyjdzie w mojej opowieść. Pracuje w firmie, teraz jestem szefem. Zajmuję się fotografią, zabarałem do pracy Chanel jakiś tydzień temu. Zack Evans, mój były szef, chciał ją zgwałcić po sesji... - zacząłem i opowiedziałem mu resztę histori. 
- Serio? To jakiś zbieg okoliczności, że akurat ona była twoją pielęgniarką w szpitalu? - zafascynowany ostatnim przebiegiem zdarzeń wypytywał się. 
- Właśnie chodzi o to, że niesądze. Mógłby być to zbieg okoliczności, gdyby nie to, że policja powiedziała, że to nie był wypadek tylko zaplanowana próba zabójstwa. 
- Myślisz, że to on? 
- Ja to wiem! - krzyknąłem już podenerwowany - Ten skurwysyn chciał się zmeścić i zabić mnie i moją d.. siostrę. 
- Dobra, zostanę trochę dłużej w Los Angeles i pomogę ci go udupić. Tylko, będziesz musiał mi pomóc. Ty wiesz wszystko najlepiej. Kiedy będzie taka potrzeba wezwę chłopaków. - planował odpalając kolejnego papierosa i się zaciągając - Jest jeszcze jeden problem. Nie mogę robić interesów na czyimś terenie. Wiesz kto rządzi tutaj? 
- Tak - odpowiedziałem - Czterech chłopaków. Dan, Spencer, Louis i Mac. Znam ich są spoko. Pogadasz z nimi. 
- Czyli w takim razie - przerwał wstając z krzesła - Wracasz do nas Bieber? 
- Nie ma mowy. Skończyłem z tym wszystkim nie na darmo. Teraz robię to co lubię, mam z tego niezłą kasę, poza tym mam jej jeszcze sporo z naszych interesów z przeszłości. Nigdy do tego nie wrócę, dlatego ciebie sprowadziłem. Nie mogę sobie pozwalać na pierdolenie się ze mną i moją rodziną. - odpowiedziałem podąrzając za nim do wyjścia ze starego budynku, w którym byliśmy. 
- Co ci tak nagle zaczęło zależeć? 
- Nieważne, wracam do domu. Podwieź mnie. - rzuciłem.

Kilkanaście minut później byłem pod domem. 
- Dzięki Tay. Zapłacę ci za robotę jak niczego nie spierdolisz. - chłodno oznajmiłem chwytając za klamkę od drzwi. 
- Jestem profesjonalistą. Spotkamy się jeszcze. - popatrzyłem się na niego z ironicznym uśmiechem i wyszłem z samochodu. 
Otworzyłem drzwi od domu i weszłem do salonu. Chciałem poprostu wyjaśnić wszystko mojej dziewczynie (jak to pięknie brzmi) i spędzić z nią resztę wieczoru. Wmurowało mnie kiedy na kanapie zobaczyłem uśmiechniętą szatynkę z jakimś chujem, który ją obejmował, oglądających razem film. 
- Co tu się kurwa dzieje?! - krzyknąłem czerwony ze złości, a wszystko co miałem w rękach poleciało ma podłogę.
-------------------------------------------------
Hej, mam nadzieję, że przeczytaliście notkę na górze. Wyjaśniłam, bo anonim miał do mnie pretensje na asku :) Krótki rozdział, ale wyjaśnia nieco o co chodziło Justinowi i może pokazuje to co bedzie niedługo? Tak czy inaczej. Bardzo się cieszę z waszych komenatrzy, naprawdę dodają weny, jest was coraz więcej. Mam już prawie 2500 wyświetleń!! Bardzo mnie to cieszy oby tak dalej. Do następnego @polishkidrauhll xx 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

10 komentarzy:

  1. Haha końcówka najlepsza, super rozdział czekam nn (^.^)

    OdpowiedzUsuń
  2. Buhaha i dobrze, że Justin zobaczył ich w takiej sytuacji. To będzie dla niego dobra nauczka za te wszystkie wybnuchy na Chenll i warczenie. Przecież ona na to nie zasłużyła. Nie zasłużyła, żeby traktował ją źle, a momentami zachowuje się, jak totalny skurwiel, serio. Ciekawe, jak przebiegnie robota Taylora. I oczywiście jaka będzie dalsza reakcja Justina na widok Chanell z Chrisem. Wkurzy się biedaczek. Oby tylko nie dostał zawału.
    Weny <3
    final-justice-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że nie dostanie. Chyba, że...
      Dziękuje <3

      Usuń
  3. Mam nadzieje, ze Justin w końcu cos zrozumie przez to co zobaczył. Nadal wydaje mi sie se on chce zrobic cos głupiego i boje sie, ze to wpłynie na ich zwiazek i wszystko ogólnie :( niech on nie robi głupot i nie wraca do tego co nazywa "przeszłością" bo to zle wróży i Tayler tez ;)
    Cudowny rozdział jak zawsze kochanie, świetny, czekam na nn ~ Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!! Swietne ff... Na serio zakochalam sie w nim *-* fabula swietna, nie spotykana... Ogolnie kiedy zaczelam to czytac bylam lekko (bardzo ;)) zszokowana... Dziwne, naprawde, ale za to piekne :3 jest osyc duzo bledow ortograficznych i jakby to powiedziec... Gramatycznych (np. Zamiast 'on' to 'ona' itp.) przez co opowiadanie staje sie ciezkie i trodno sie je czyta... Przed opublikowaniem radze Ci sprawdzac cale dokladnie ale to juz takie szczegoly :) no ogolem swietne, czekam na next
    Weny :*
    Ps. Mniej wiecej co ile beda sie pojawialy rozdzialy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się poprawiać, zawsze czytam przed dodaniem. Jednak nie zawsze zauważam, gdyź mam autokorektę na tablecie i poprawia na to co bym nie chciała, a ja nawet tego niewiem. Ale dzięki, postaram sie na tym popracować :)
      Dziękuje ;*
      Rozdziały pojawiaja sie mniejwiecej 2-3 razy w tygodniu :)

      Usuń
  5. Jak zawsze pięknie <3
    Kilka błędów ortograficznych, ale każdemu się może zdarzyć c;
    Sytuacja z Chrisem? Źle i dobrze zarazem. Dobrze, bo może Justin się troszeczkę ogarnie. A źle, bo noo... Bo źle c;
    Taylor? Hm... Może załatwi sprawę, ale jak coś pójdzie nie tak, to kiepsko.
    Dużo weny ;*
    Do napisania, Anonimek <3

    OdpowiedzUsuń