czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 11

- Co tu się kurwa dzieje?! - zaraz po tym jak Justin wszedł do domu wrzasnął czerwony ze złości. Jak oparzona wstałam z kanapy i wyrwałam się z objęć Chrisa. Niewiedzialam jak mam się wytłumaczyć z tej sytuacji. Stałam na środku salonu i patrzyłam się prosto w oczy szatyna. 
- To ja może pujdę - cicho zaczął Chris, jednak kiedy się tylko odezwał Justin przeniósł swój morderczy wzrok na niego. 
- Nigdzie nie idziesz - fuknął i zatrzymał go łapiąc za ramię - Nie lubię cię - zaczął niskim, pełnym nienawiści głosem - Przez ciebie Chanel miała problemy w szkole. - podniósł głos na co się wzdrygnęłam - To ty powiedziałeś coś o czym powinieneś już dawno zapomnieć. A teraz jakby nigdy nic siedzisz na mojej kanapie, w moim domu i masz ochotę na moją siostre? - nadal wrzeszczał coraz bardziej przybliżając się do wystraszonego Chrisa. 
- Ja... - zająkał się - Nie... Przepraszam, niewiedziałem, że to jakiś problem. Nie chciałem tego Justin, poprostu spędzaliśmy razem czas i... 
- Dla ciebie jestem Pan Bieber, a nie twój pierdolony kolega, chyba, że jeszcze o czymś niewiem. - szatyn z ironicznym uśmiechem wysyczał przez zęby. 
- Ja jednak już pujde. - szybko powiedział i właściwie wybiegł z domu Chris. 
Nie zmieniłam swojej pozycji. Nadal stałam i wpatrywałam się w sytuację. Coś się działo. On się nigdy tak nie zachowywał, nie wściekał się o każde gówno. Zaczynałam się bać, bałam się, że zaraz podejdzie i mnie uderzy. Był wściekły, a to była moja wina. 
- Chodź tu do mnie - łagodnie oznajmił i popatrzył się na mnie. Na początku byłam zdziwiona jego gestem, ale zbliżyłam się i wpadłam w jego silne ramiona. 
- Przepraszam. Nie jestem na ciebie zły, ale nie lubię tego gnojka i niechcę widzieć, jak on cię przytula. - wyszeptał mi do ucha. 
- Jesteś zazdrosny - odsunęłam się lekko tak, aby widzieć jego twarz i uśmiechnęłam się. 
- Wcale nie - próbował zaprzeczyć. 
- Wcale tak. 
- Dobra, no chyba to jasne, że będę o ciebie zazdrosny. - zakłopotany wyznał.
- To dobrze - odpowiedziałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. 
- Nie, zabieram cię gdzieś - zaprotestował pujściu na górę. 
- Gdzie? 
- Niespodzianka, chodź. 

- Jak znalazłeś taką ścieżkę? To jest niesamowite. - krzyknęłam uradowana. 
Tak, więc Justin zabrał mnie na Hollywood Hills, a dokładnie pod sam napis Hollywood. 
- Zaprowadzałem tu kiedyś inne niewiasty - powiedział wpatrując się w widok przed nami. 
- Dupek - odpowiedziałam. 
- Żartuje - obrócił się i usiadł na trawie pociągając mnie na swoje kolana - Jesteś tu ze mną pierwsza. 
- Możemy porozmawiać - spytałam z dosyć poważną miną. 
- Jasne - zgodził się i oparł się na łokciach tak, aby mnie lepiej widzieć. 
- Co się dzieje? Wkurzasz się o byle gówno. Coś się stało ostatnio. Bądź w końcu ze mną szczery. Proszę. Chcę wiedzieć o twoich problemach, na tym polega związek, na szczerości. 
- Nic się nie dzieje - westchnął - Tylko, widzisz spotkałem się dzisiaj z Tayler'em. - niemogłam uwierzyć, że to zrobił. Justin chyba wyczuł co pomyślałam, bo zaraz zareagował. 
- Nie - gwałtownie powiedział - To nie to o czym myślisz - uspokoił mnie i pogłaskał po policzku - Muszę się upewnić, że Zack nie zrobi ci już krzywdy. - dodał.
- Nie musisz, nie musisz tego robić jeśli to ma oznaczać twój powrót i spotkania z tym dupkiem - zakomunikowałam - A jeśli tobie się coś stanie? Justin ja tego nie wytrzymam. Tej niepewności. Nie mogę tak. - pokręciłam głową. 
- Nic mi się nie stanie - próbował mnie uspokoić. 
- W Detroit też tak mówiłeś - szpnęłam. 
- Hej - szepnął - Kochanie - powiedział już głośniej i podniósł mój podbródek - Nie stanie się nic z takich rzeczy już nigdy. Obiecuję i dotrzymam obietnicy. Ufasz mi? 
- Jasne, że tak. Poprostu... Nieważne. Pogadamy o tym kiedy indziej. 
- Dobrze. Więc jutro musisz iść do szkoły - zaczął nowy temat. 

- Myślę, że pani Stewart się w mnie kocha. - śmiejąc się mówił - No serio, jestem tego pewnien. 
- Jesteś zbyt pewny siebie - również się śmiejąc powiedziałam. 
- Gdybym się jej nie podbał, czy śliniła by się na mój widok, kiedy weszłem do szkoły bez koszulki? - zapytał nadal rozbawiony. 
Wracaliśmy właśnie do samochodu trzymając się za ręce i śmiejąc z różnych rzeczy. Lubiłam takie momenty. Wtedy czułam się jak prawdziwa para. Bez ukrywania, pełnia szczęścia. Chciałabym, żeby było tak już zawsze, tylko my i nikt inny. Nasz własny mały świat. 
- O czym myślisz? - moje wewnętrzne rozważania przerwał niski głos szatyna. 
- Myślę o tym jak łatwiej by było, gdybyśmy nie byli rodzeństwem. - wyznałam prawdę. Chłopak przystanął i obrócił się w moją stronę łapiąc mnie za ręce. 
- Zdecydowaliśmy się na to. Chanel, ja wiem, że to jest trudne. Kiedyś wyjedziemy i będziemy żyć normalnie, ale nie teraz to jeszcze nie czas, musisz skończyć szkołę. Nie uważasz, że najważniejsze jest to, że mnie kochasz - przerwał i oblizał usta - Że ja cię kocham. Jesteś najlepszym co mnie spotkało i nie zamieniłbym cię na nic innego. Ty jesteś moją księżniczką i tylko ty masz taki tytuł w moim życiu - zakończył i zaczął zbliżać się do mnie. Naszę czoła się zetknęły, zamknęłam oczy i poczułam jak jego usta dotykają moich. Oddałam z pasją pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i złapał w pasie. Wplotłam dłonie w jego włosy i przeczesywałam je lekko. Podobało mu się, bo uśmiechał się przez pocałunek. Nagle szatyn się odsunął. 
- Dlaczego? - zapytałam.
- Chcesz, żeby doszło tu do czegoś więcej - zapytał z wyraźnym zadowoleniem - Niesądze. Chodź kochanie. 

Dojechaliśmy pod dom wieczorem. Zaczęło się już powoli ściemniać. Justin zgasił silnik i wysiedliśmy z auta łapiąc się za ręce. 
- Chanel! - ktoś zawołał strasząc mnie niesamowicie. Obróciłam się i zobaczyłam Vanessę patrzącą się troche niżej niż moja twarz z dziwną miną. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że trzymam się z Justinem za rękę. Gwałtownie go puściłam i podeszłam do dziewczyny.
- Wyjaśnię ci wszystko - nerwowo powiedziałam. 
- Okej.. - przedłużyła - To przejdziemy się? 
- Jasne - odpowiedziałam i obróciłam się dając Justinowi znak, że idę.
- Co to miało być - zapytała jakby wkurzona?
- Trochę się pokłuciliśmy, wytargał mnie z auta i złapał za rękę, pewnie żeby być pewnym, że nie ucieknę - wymyśliłam historyjkę. 
- Całe szczęście - krzyknęła - Już myślałam, że macie romans - zaśmiała się na co posłałam jej słaby uśmiech. 
- Coś ty. On jest obrzydliwy - zaprotestowałam, by brzmieć realnie z moja historią. 
- Wcale, że nie - cicho powiedziała - Jest całkiem spoko. Przystojny, gdyby mnie tylko chciał..
- Van - krzyknęłam, nie mogąc uwierzyć - Serio? Mój brat? 
- Tak, każda dziewczyna uważa, że jest seksowny od kiedy przyjechał po ciebie do szkoły wtedy - uśmiechnęła się. 
- Niewieże - westęchnęłam. Prawda była taka, że od kiedy Vanessa mi powiedziała, że podoba jej sie Justin poczułam zazdrość o niego. On był mój i niewyobrażam sobie go widzieć z inną dziewczyną blisko. Teraz chyba wiem, co czuł kiedy widział mnie z Chrisem.

Weszłam do domu trzaskając drzwiami. Na dole nie było nikogo. Zrzuciłam buty i ruszyłam do sypialni. Na łóżku leżał Justin i wpatrywał się w laptopa. 
- Hej - zawołałam wchodząc do pokoju. 
- Wróciłaś - zauważył i zamknął laptopa. 
- Tak, co robiłeś? - zapytałam rzucając się obok niego. 
- Pracowałem. Od jutra wszystko wraca do normy. - westchnął obejmując mnie ramieniem. 
- Vanessa ma jakieś dziwne podejrzenia co do nas..
- Co jej powiedziałaś? - zapytał ciekawy sytuacji. 
- Wymyśliłam jakąś bajkę, że się pokłuciliśmy i takie tam. A wogóle to ona.. - zaczęłam, ale soę zawahałam. 
- Hm? Ona co? - dopytywał.
- Nic, uwierzyła - zaśmiałam się nerwowo. 
- Moja dziewczyna - uśmiechnął się u pocałował mnie w czoło. Kochałam go całym sercem, całą sobą. Pragnęłam go, jego bliskości, pocałunków, dotyku. Poczułam dziwne pragnienie w tej chwili. Delikatnie podniosłam się i usiadłam okrakiem na jego brzuchu. Zdziwiony moim zachowaniem odłożył laptopa na podłogę i skupił uwagę na mojej osobie. Wsadziłam ręcę pod jego koszulkę i zaczęłam jeździć palcami po jego torsie zachaczając o pasek od spodni. Wiedząc do czego zmierzam chłopak gwałtownie zatrzymał moje ręce. Na co posłałam mu zdziwioną minę. 
- Nie - powiedział stanowczo i zdjął mnie z siebie. 
- Dlaczego? - zapytałam smutna.
- Niechcesz tego - pokręcił głową - To jeszcze nie pora. 
- Chcę - zaprotestowałam. 
- Kochanie - ściszył głos i przyciągnął mnie do siebie - Obiecuje ci, zrobimy to, ale teraz jest za wcześnie. Poczekam, aż oboje będziemy gotowi okej? Zacznijmy powoli, nie musimy odrazu robić tego hm? - zapytał wciąż patrząc się na mnie - Wykąpiemy się razem? - zapytał głaszcząc moje ramię. 
----------------------------
Hej, hej. Mało weny, duzo nauki.. Ale nie zostawiam was :) bede sie starać, promise <3 nie sprawdziłam, bo nie miałam czasu dzisiaj, więc przepraszam za wszystkie błędy :(
Jak wam sie podoba? Troche słodko, ale... Do następnego, xx @polishkidrauhll

8 komentarzy:

  1. Oooo kurde. Będzie wspólne kompu, kompu, chlapu, chlapu. Jej, jestem ciekawa, czy podczas tej wspólnej kąpieli dojdzie do czegoś między nami. Ciekawe, czy Chanell rzeczywiście zdecydowałaby się na seks z Justinem, gdyby jej nie przerwał. Chyba jest na to gotowa. Rozdział wspaniały i wcale nie za słodki. Idealny. Czekam na kolejny <3
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. *-* - tylko to mg powiedzieć :*
    Juz czekam na wspolne kompu, kompu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj <3
    No pięknie. Ja chcę następny! Ciekawe, czy do czegoś dojedzie między nimi podczas tej kąpieli...
    Rozdział wspaniały. Jak zawsze. Kocham tą historię. Ko-cham!
    Oni są tacy słodcy *-*
    Tylko muszą być bardziej ostrożni. Bo nie chcemy przecież problemów.
    Rozdział nie za słodki. W sam raz.
    Błędów nie ma.
    Wspaniale <3 Dużo wenyy!
    Do napisania, Anonimek ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy chcą żeby do czegoś doszło haha :)
      Dziekuje ;*

      Usuń
  4. Nie ma błędów kochanie :) Rozdział świetny jak zawsze, wiesz to <3 Czekam na rozwój sytuacji i wszystkiego z Tayler'em, mam nadzieje, ze nie zostawisz tej sprawy nie rozwiązanej... Kocham ich i tą historię to świetne ff. Czekam na następny ;* I pamiętaj jak nie masz weny lub masz duzo nauki to skup sie na tym co trzeba, poczekamy <3 ~ Justyna

    OdpowiedzUsuń